Jeśli decydujemy się na kredyt hipoteczny i jednocześnie chcielibyśmy się ubezpieczyć od utraty pracy musimy się liczyć na wydatek rzędu dwustu pięćdziesięciu złotych miesięcznie. Dzieje się tak najczęściej wówczas, gdy nie posiadamy swojego własnego, silnie prosperującego i pewnego miejsca pracy. Bez niego nie wiemy, że po pierwsze nie można nas wyrzucić na przykład przy redukcji etatów lub też firma ma kłopoty finansowe. Wtedy być może to my, jako najkrótsi stażem będziemy zmuszeni wkrótce pożegnać się z szefem i kolegami z pracy. Z jednej strony to dość duża suma. Z drugiej zaś, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa czyhające na rynku pracy jest to dobre zabezpieczenie jeśli bierzemy kredyt hipoteczny. Bowiem, jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, że utracimy posadę i będziemy zmuszeni poszukiwać nowej możemy – z reguły – liczyć na spłatę naszych rat kredytowych przez dwanaście miesięcy.
Zdarzenie nieprzewidziane
Słowo kryzys zna każdy i każdy się tego słowa boi, bo nie wiadomo tak naprawdę, czego po tym kryzysie można się spodziewać. Otóż, jak już zostało powiedziane, tego, że nie będziemy dobrowolnie wykupywać ubezpieczenia lecz bank zmusi nas do tego. Takie ubezpieczenie ma obecnie w ofercie i proponuje blisko pięćdziesiąt procent banków na rynku. W teorii takie ubezpieczenie jest dobrowolne. Ale jak to często bywa, teoria nie idzie w parze z praktyką. Jeśli chcemy wziąć kredyt hipoteczny musimy zdecydować się na wykupienie takiego ubezpieczenia lub… szukać innego banku.
Spójrzmy na trzy duże, dobrze rozpoznawalne banki: mBank, Millennium i MultiBank. W tym drugim osoba chcąca wziąć kredyt i posiadająca w banku mniejszy od dwudziestu procent udział własny w kupowanej nieruchomości musi wykupić ubezpieczenie. Tak samo jest w przypadku MultiBanku i mBanku. To prowizorycznie dobrowolne ubezpieczenie od utraty pracy. Można go nie wykupywać lecz wtenczas należy liczyć się z innym problemem. Z tym, że bank zechce udzielić nam kredytu, jednakże zwiększy marżę o 0,5 punktów procentowych.
Źródło: www.wzborcya.biz